Instytut Obywatelski Instytut Obywatelski
343
BLOG

Z Pragi: N(i)eczas na protest

Instytut Obywatelski Instytut Obywatelski Polityka Obserwuj notkę 3

Aż 75 proc. Czechów wyraża niezadowolenie z powodu sytuacji politycznej w kraju

Za trzy miesiące rząd koalicyjny Petra Neczasa osiągnie półmetek swej kadencji. Badania agencji CVVM pokazują, że zaufanie do rządu deklaruje jedynie 20 proc. obywateli. Aż 75 proc. osób wyraża niezadowolenie z powodu sytuacji politycznej w kraju. W takiej atmosferze trudno się dziwić, że pojawiają się protesty przeciwko rządowi, który zmuszony został przez kryzys finansowy do dużych oszczędności i wprowadzania niepopularnych reform. Zwłaszcza, że Petr Neczas nie ma takich talentów medialnych, jak Donald Tusk…

Dla rządu Neczasa to nie pierwsza konfrontacja z protestami społecznymi. Ostatni raz – w marcu – demonstrowali studenci, którzy odrzucają proponowaną reformę szkolnictwa wyższego. W kwietniu zeszłego roku w Pradze demonstrowało 40 tys. osób (związki zawodowe). Żaden z tych protestów nie miał jednak zasadniczego wpływu na politykę rządu. Reformy zostały uchwalone, ale ich wpływ na życie mieszkańców Czech dopiero się objawi. Nie wykluczone są również dalsze kłopoty z ich wdrażaniem.

Czesi nie mają tradycji wielkich protestów anty-rządowych, takich jak Francuzi czy Grecy. Szef organizacji związkowych, Jaroslav Zavadil, stwierdził jednak w ubiegłym roku: „Gniew ludu się kumuluje. Rezultaty mogą się pojawić dopiero za jakiś czas, nie muszą być widoczne od razu”.

Ruch „occupy” Plac Wacława

Kto w Czechach demonstruje? Oprócz wspomnianych studentów i związków zawodowych są jeszcze dwie bardziej widoczne grupy: radykalnie lewicowa ProAlt (Inicjatywa krytyki reform i wsparcia rozwiązań alternatywnych) oraz – w ostatnich tygodniach – osoby zgrupowane wokół tzw. „Deklaracji Holeszovickiej”, którym udało się wyciągnąć na ulice dużych miast 15 marca około 4 tys., podobnie 19 marca. Zazwyczaj bierze w nich udział kilkaset osób.

Twórcy „Deklaracji Holeszovickiej” starają się ożywić ducha Aksamitnej Rewolucji. Inspirują się także wydarzeniami z Islandii oraz ruchem Occupy Wall Street. Ich zwolennicy są po prostu „wkurzeni lub zdesperowani”. Jeden z przywódców inicjatywy, Slávek Popelka, jest przyjacielem znanego działacza antykomunistycznego Petra Cibulky, który uważa listopad 1989 r. za „prywatyzacyjny pucz komunistycznych służb specjalnych”.

„Deklaracja Holeszovicka” wzywa rząd Neczasa oraz prezydenta Vaclava Klausa do dymisji. Zastąpić ich ma „rząd fachowców”. Ideologia jest następująca: dlaczego mamy płacić wyższe podatki, dlaczego wszystko jest coraz droższe, skoro winę za to ponoszą skorumpowani i nieudolni politycy działający w interesie własnym, grup lobbistycznych i korporacji globalnych?

Reasumując: zmieńmy system, cała władza w rękach ludu, który przekaże ją fachowcom. A przede wszystkim, zlikwidujmy źródło wszelkiego zła – partie polityczne.

Andrej Babiš: czekając na rozwój wypadków

Podczas ostatniego weekendu organizatorzy protestów zdążyli się pokłócić między sobą. Po komicznym wystąpieniu Slávka Popelki w Czeskiej Telewizji dystansowała się od niego druga grupa organizatorów – Skutečná demokracie (Prawdziwa Demokracja). Jej szefem jest praski taksówkarz Zdeněk Ponert, znany ze sporów z praskim ratuszem na temat cen usług oraz z protestacyjnych głodówek. Obie grupy można scharakteryzować jako „przeciwników reżimu przeszłego, obecnego i przyszłego”.

Nikt tych ludzi nie traktuje poważnie. Ale rosnące niezadowolenie mogą wykorzystać inni, bardziej utalentowani gracze. Za kulisami czeka miliarder Andrej Babiš, znany w Polsce ze sporu z PKN Orlen o prywatyzację Unipetrolu.

Babiš założył ruch pod nazwą Akce nespokojených občanů (Akcja Niezadowolonych Obywateli ANO 2011), która chce nie tylko zapełnić Plac Wacława protestującymi, ale również startować w wyborach parlamentarnych. Jego ruch postuluje „kierowanie państwem, jak firmą”, która „działa w interesie wszystkich obywateli i tworzy warunki do bezpiecznego i odpowiedzialnego życia”.

Babiša nie da się łatwo zignorować. Stworzył jedną z największych korporacji na rynku przetwórstwa spożywczego w Europie Środkowej i Wschodniej. Dysponuje funduszami i – wygląda na to – ma ochotę wejść do polityki. Sonduje możliwości współpracy z różnymi osobistościami, choć na razie bez większych sukcesów. Niedawno głosił np. że jego ruch nie weźmie udziału w przyszłorocznych wyborach do samorządów wojewódzkich. Inni jednak go nie lekceważą, niedawno spotkał się z nim nawet premier Neczas.

Neczas niezatapialny

Pozycja rządu jest w tej chwili relatywnie mocna. Neczasowi udaje się zwycięsko wychodzić z kolejnych kryzysów koalicyjnych – zarówno tych wynikających z konfliktów między poszczególnymi partiami i politykami, jak i z licznych skandali. Przeciwnie – udało mu się wzmocnić swoją pozycję w rządzie i we własnej partii. Większość parlamentarna cały czas działa bez zarzutu, co potwierdzi w tym tygodniu kolejne – rozpętane przez opozycję – głosowanie o wotum nieufności dla rządu.

Gabinet Neczasa zagrożony jest nie tyle przez „ulicę”, ale ewentualne następne konflikty w koalicji oraz w poszczególnych partiach. W tej chwili trwa w Pradze proces z faktycznym przywódcą najmniejszej z partii koalicyjnych, Vítem Bártą, którego byli członkowie jego ugrupowania oskarżyli o korupcję.

Partia Věci veřejné (Sprawy Publiczne) to populistyczny projekt polityczno-biznesowy. Jednak ich głosy są dla koalicji niezbędne. Mniej więcej w taki sposób, jak gdyby PO było uzależnione od poparcia Palikota. Efekty wyroku skazującego dla byłego ministra transportu, a obecnego szefa klubu poselskiego VV, dla rządu mogą być o wiele większe niż ostatnie demonstracje…

*Petr Zenkner – politolog, redaktor portalu www.euroskop.cz.

Tłumaczenie: Maciej Ruczaj

Zajmuje nas: społeczeństwo obywatelskie, demokracja, gospodarka, miasta, energetyka. Nasze motto to "Myślimy by działać, działamy by zmieniać".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka